Szlak Jabłkowy – Pętla 117km
Po pierwszej naszej setce, która dała nam mocno w kość, zdecydowaliśmy się wyznaczyć trasę bardziej mieszaną. Tym razem więcej asfaltu, choć w ilości nie większej niż 1/3 pętli.
Tarczyn – Góra Kalwaria – Warka – Grójec – Tarczyn
Dlaczego taka trasa? Wpływ miało na to kilka składowych czynników.
Pierwsze założenie to długość wyznaczonego śladu gpx.
1. Chcieliśmy przejechać kolejny raz ponad 100 km.
2. Cała wyprawa miała zmieścić się w jednej dobie bez noclegu.
3. Szlak poza Warszawą musiał być pętlą by powrócić do miejsca startu w którym zostawiliśmy auto.
Ciekawym pomysłem i atrakcją zaplanowanej trasy były odpoczynki na kwadracie, czyli posiłki na rynku każdego z czterech miast. Odległości między nimi wynosiły około 30-40 km
Start w Tarczynie
Początek naszej trasy którą po jej przejechaniu nazwaliśmy Szlakiem Jabłkowym, rozpoczęliśmy w Tarczynie. Po prostu tak wypadło bez większego znaczenia.
Jak widać na mapce powyżej najkrótszy dystans miedzy miastami zostawiliśmy sobie na sam koniec. Z Grójca do Tarczyna jechaliśmy już po zachodzie słońca.
Góra Kalwaria pierwsza przerwa
Do Góry Kalwarii jechało się bardzo przyjemnie. Spragnieni dłuższej wyprawy, przejechanie około 40 km nie wpłynęło na naszą kondycję znacząco. Mieliśmy dużo siły w zapasie. Mimo wszystko według planu przerwa w rynku Góry Kalwarii musiała się odbyć :)
Odcinek po wyjechaniu z tego miasta, jadąc doliną zamku w Czersku podobał się nam najbardziej. Uwielbiamy szutrowe trasy i dróżki polne. Tutaj widoczki były godne polecenia. Rozciągająca się po horyzont łąka oraz ogromna ilość sadów jabłkowych.
Warka, mniej więcej połowa trasy
Rynek w Grójcu już po zmroku
Odcinek do Grójca był trasą z największą ilością asfaltowych dróg. Z jednej strony dość mono nam pomogły w przejechaniu całego dystansu. Miały one wpływ na poprawienie średniego czasu przejazdu oraz jego nadrobienie. Z drugiej strony jazda po takich drogach trochę się nam nudziła.
Bardzo podobne wrażenia do jazdy samochodem tylko nieco wolniej ;) Mając rower MTB zdecydowanie lepiej czujemy się w terenie. Ciekawsze odcinki, widoki których z ulicy nie zobaczysz i autem nie wiedziesz :)
Kwadrat w Grójcu zaliczyliśmy już po zmroku. Tu poza posiłkiem zdecydowaliśmy się na założenie dodatkowej warstwy ubrań, ponieważ wieczory w drugiej połowie września są już dość chłodne.
Ostatni odcinek w nocy
Uratowały one nam skórę na tym wypadzie. Zaraz po wyjechaniu z Grójca, po przejechaniu 2 km z górki, tak nas przeszył chłód nocy, że zmuszeni byliśmy do zatrzymania się i założenia na siebie kurtek oraz bandamek na głowę pod kask.
Uzyskaliśmy w ten sposób wysoki komfort do podróżowania rowerem w nocy, przy bardzo chłodnym wietrze.